poniedziałek, 21 września 2009

Krabowa zapiekanka

Przepis na zapiekankę powstał przypadkiem, bo byłam głodna, więc użyłam wszystkiego co się walało po lodówce. Zapiekanka okazała się smaczną i weszła do kanonu moich potraw na okazję "mam gości, goście lubią zjeść dobrze i nie przejmują się jak wygląda to, co jest na talerzu". Wbrew pozorom paluszki krabowe nie są drogie i są w supermarketach, kosztują zaś około 3zł za 7-paluszkową paczkę.

Składniki:
Naczynie żaroodporne, raczej z tych głębszych
Pół paczki makaronu (polecam świderki lub kolanka)
5 paluszków krabowych
Pół paczki mrożonego szpinaku / pęczek świeżego
Puszka tuńczyka
Pół puszki kukurydzy konserwowej
Żółty ser
Śmietana 18%
Czosneczek

Przygotowanie:
Nastawiamy makaron wedle przepisu na opakowaniu. W międzyczasie na patelni rozmrażamy i podduszamy szpinak z dodatkiem rozgniecionego czosneczku. Paluszki krabowe kroimy na nieduże kawałki, tuńczyka odsączamy z oleju lub wody, kukurydzę takoż. Wrzucamy wszystko do szpinaku, mieszamy i podgrzewamy nieco. Zdejmujemy z ognia, odczekujemy chwilkę i dodajemy śmietanę (nie lejemy na gorącą patelnię, bo nam się zważy), mieszamy aż do uzyskania satysfakcjonującej nas konsystencji sosu.
Makaron odcedzamy, mieszamy z sosem, przekładamy do naczynia żaroodpornego, posypujemy warstewką tartego sera, przykrywamy i wkładamy do nagrzanego do 180°C piekarnika na 10min. (albo aż nam się ser na wierzchu rozpuści)
Gorące przekładamy na talerze i jemy czemprędzej :)

Taka porcja starczy na dwie b. głodne osoby, w porywach do 4 średniogłodnych . Kiedy robię dla siebie, zwykle połowę zostawiam do odgrzania w piekarniku na dzień następny - nie traci nic ze smaku.

niedziela, 13 września 2009

Pieczony Kartofelek

Jako, że mam chwilę czasu, będzie coś prostego. Przepis zwędziłam Chudej i trochę podrasowałam, bo lubię komplikować sobie proste rzeczy :) Lubię takie ziemniaki jako dodatek do potraw, bo odpada mi obieranie, którego nie znoszę - inna kwestia jednak, że robią się dość długo, więc nastawiam je zanim zacznę główną część obiadu.

Składniki:
Brytfanka/naczynie żaroodporne
1/2 kg pomiernie dużych i pomiernie starych ziemniaczków
Olej
Zioła
Przyprawy

Przygotowanie:
Ziemniaczki myjemy z ziemi i syfu wszelakiego w zlewie, kroimy na nieduże kawałki. Brytfankę smarujemy olejem, wrzucamy do niej kawałki ziemniaków, posypujemy ziołami i przyprawami (ja lubię prowansalskie, dużo czosneczku i nieco papryki, ale można sypać podług gustu i smaku) oraz solą, lejemy po wierzchu jeszcze olejem i miąchamy wszystko, żeby nam się ziemniaczki dokładnie ze wszystkich stron przyprawami i tłuszczem pokryły.
Wkładamy brytfankę do nagrzanego do 200°C piekarnika i trzymamy tam ok. 40 minut. Kiedy ziemniaczki będą już miękkie w środku, można wyjąć i jeść :)

Do ziemniaczków dobrze pasuje sos czosnkowy w najprostszej możliwej postaci - 3 części jogurtu, 1 część majonezu, ząbek czosnku.

Smacznego :)

czwartek, 3 września 2009

Muffiny a la Karolin

Przepis na poniższe muffiny wynalazła w czeluściach kulinarnych tradycji Karolina, więc to jej należy składać gratulacje w razie sukcesów lub zażalenia w razie niepowodzeń ;)
Ja przepis przejęłam i od dawna już wykonuję niezliczone wariacje na jego temat, bo jest banalnie prosty, szybki i jeszcze nie zdarzyło się, żeby się nie udał. Jeśli więc dopiero zaczynacie swoją przygodę z wypiekami, będzie w sam raz.

Zaraz na wstępie muszę nadmienić, że w kwestii muffinów najtrudniejszym elementem nie jest wcale przygotowanie, ale forma. Problem można rozwiązać na kilka sposobów:
1. Najłatwiej kupić całą blachę z wgłębieniami, zwykle jest ich 6 lub 12. Polecam dobrze poszukać po sklepach lub na allegro, by nie przepłacić - ja swoją 12-muffinową, metalową blaszkę kupiłam za ~12pln i naprawdę nie ma sensu kupować droższej.
2. Można wydać trochę więcej kasy na formę lub foremki silikonowe. Są o tyle fajne, że bywają w rożnych kształtach no i muffiny "wychodzą" z nich bez większego trudu.
3. Niezłym rozwiązaniem jest wybranie się do pawlacza/na strych/do babci by poszukać/pożyczyć metalowe foremki do kruchych babeczek.
4. Jeśli już mamy formę, dobrze jest dokupić do niej niedużym kosztem papierowe "papilotki" (też na allegro, bywają w tesco, ale rzadko). Trzeba tylko uważać, by kupić te duże - ok 5cm średnicy w podstawie. Można nawet piec muffiny w samych papilotkach, bez foremek, ale wtedy są szersze niż wyższe :)
Jeśli znaleźliśmy formę, możemy brać się do pieczenia :)

Składniki (zwykle starczają na 12 standardowych muffinek):
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru (można więcej)
1 płaska łyżka stołowa proszku do pieczenia
szczypta soli
1 jajko
szklanka mleka
1/2 szklanki tłuszczu (rozpuszczone masło najlepsze, ale wszelkie oleje dają radę)

Wykonanie:
Osobno mieszamy składniki suche i mokre, potem wlewamy jedne do drugich i mieszamy łyżką, żeby nam się wszystko ładnie połączyło - nie miksujemy! Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni w skali C, smarujemy foremki tłuszczem (lub układamy w nich papilotki) i nakładamy ciasto, tak, by sięgało brzegów foremek. Wkładamy do piekarnika na 15 minut (lub do uzyskania ładnie wyrośniętych, przyrumienionych muffinek). Najlepsze są jedzone tego samego dnia :)

To jest ciasto bazowe, dobre, jeśli zamierzamy robić muffiny z polewą lub jeść je z masełkiem. Zanim połączymy składniki mokre z suchymi można dosypywać wszelkie ilości cynamonu, imbiru, przypraw do piernika, dolewać aromatów, syropów i alkoholi - wychodzi pysznie. Do ciasta można też dołożyć rodzynki, orzechy, suszoną żurawinę, morele, banany, świeże owoce w kawałkach, pokrojoną w kawałki czekoladę - co nam przyjdzie do głowy.
Ciekawym eksperymentem są muffiny na słono - nie dodajemy wtedy cukru, zastępując go nieco większą ilością mąki. Takie muffiny możemy zrobić np. ze szpinakiem, serem żółtym, pomidorami, mięskiem...

Zachęcam do eksperymentów, można się dzielić :)

Every journey requires the first step

Inaugurując nowego blogusia pierwszym postem, chciałabym jak na rozdaniu Oskarów wyjść na środek i zacząć od podziękowań :) Po pierwsze - Luce, której blog kulinarny zainspirował mnie do zmajstrowania własnego. Mimo, że może być on podobny w formie - bo ja też nie jestem kucharką wyjątkowo utalentowaną, nie lubię potraw przesadnie skomplikowanych i czasochłonnych - to jednak gotować lubię, lubię eksperymentować, próbować nowych rzeczy i smaków. I chciałabym się tym z potencjalnym Czytelnikiem podzielić - może i on wynajdzie coś nowego, zainspirowany :)
Po drugie, chciałabym podziękować Lisowi, który ofiarnie pogrzebał blogusiowi we flaczkach i wygląda on tak, jak obecnie :)
A po trzecie wszystkim, którzy mnie uczyli i dokształcali w sztuce kulinarnej i ciągle to robią - bo pewne rzeczy wcale nie są proste i oczywiste, zwłaszcza, jeśli się je robi pierwszy raz.

Potrawy zamieszczane tutaj nie będa trudne, z pewnością każdy da im radę. Postaram się w miarę możliwości ilustrować je zdjęciami, jeśli nie przy publikacji, to przy najbliższej okazji.

Życzę w takim razie smacznego ;]