wtorek, 13 lipca 2010

Placek wiśniowy

Mój stosunek do wiśni jest dość specyficzny. Nie lubię ich jako takich - chociaż wizualnie ładne, to małe toto, kwaśne, właściwie sam sok i pestki. Dużo bardziej smakują mi ich plebejskie krewniaczki - chrupiące, słodkie czereśnie.
Za to jeśli chodzi o przetwory, mogę dać się pociąć za wszystko co wiśniowe - dżemy, soki, cukierki, sosy, galaretki, drożdżówki, ciasta i ciastka.. wszystko, co zawiera soczystą wiśniową kwaśność, zwłaszcza przełamaną nienachalną słodyczą ciasta, jest moim ulubionym. Kilka lat temu, goszcząc wraz z przyjaciółką u bardzo miłej, niemieckiej rodziny dostałyśmy na śniadanie coś, czego nie jadłam nigdy wcześniej, a co gospodyni nazwała po angielsku cherry pie. Byłam urzeczona - pomiędzy cienkimi warstwami lekkiego, słodkiego ciasta znajdowała się rubinowa poezja, całe kwaskowate owoce w zagęszczonym, lekko budyniowym sosie.
W Polsce cherry pie - tłumaczone jako placek wiśniowy (nazwa jak dla mnie bez sensu, placek kojarzy mi się z czymś ciężkim, puchatym i wyrośniętym) wciąż jest mało popularne, dlatego przepis ściągnęłam po trochu z różnych zagranicznych blogów. Naprawdę proste i szybkie, starcza akurat na standardową 24cm formę do tarty. Jeśli chcecie zrobić też wierzch lub kratkę, pomnóżcie ilość składników ciasta przez dwa.





Składniki
Na ciasto:
2 szklanki mąki
pół kostki masła (zimnego, krojonego w kostkę)
2 łyżki cukru
szczypta soli
zimna woda
Na wypełnienie:
1 kg wiśni (w sezonie warto kupić świeże - wcale nie są drogie)
1/2 szkl. mąki
1/2 szkl cukru (lub mniej, jeśli wiśnie są z tych słodkich)

Przygotowanie:
Zaczynamy od wydrylowania wiśni. Jeśli macie drylownicę, to jesteście szczęśliwymi ludźmi i pójdzie jak z płatka. Jeśli nie - agrafka/spinacz biurowy/wsuwka do włosów w dłoń i zasuwamy. Po jakichś 30dag nabiera się wprawy. Aha, polecam założyć starą koszulkę, bo wiśnie lubią pryskać. Wydrylowane owoce przesypujemy cukrem i wstawiamy do lodówki, iżby puściły sok.
Następnie ciasto. Do blendera/robota kuchennego wrzucamy mąkę, cukier, sól i masło i miksujemy chwilę, aż zawartość będzie przypominać żółte okruszki (w razie braku blendera masło siekamy z mąką ostrym nożem). Wsadzamy okruszki do miski i pomału, po łyżce dodajemy wodę, zagniatając. Ciasto nie może być zbyt miękkie, wystarczy, by wszystko połączyło się w kulkę. Zaleca się włożyć je na chwilę do lodówki, choć niekoniecznie.
Ciasto dzielimy na dwie mniej-więcej równe części. Jedną z nich rozwałkowujemy w okrąg wielkości naszej blachy i do niej też wkładamy. Wiśnie razem z puszczonym sokiem mieszamy z mąką i wykładamy na blachę. Pozostałe ciasto rozwałkowujemy i kroimy w paski, z których układamy kunsztowną kratkę na wiśniach. Całość można posmarować po wierzchu rozbełtanym jajkiem, żeby się ładnie rumieniło.
Pieczemy około godzinę w 180 stopniach, do momentu, aż ciasto na wierzchu się zrumieni.
Bardzo dobre z bitą śmietaną :)

czwartek, 1 lipca 2010

Sernik na zimno

Absolutnie najlepsze ciasto w porze letniej - jeśli w ogóle ciastem mozna nazwać coś, co nie wymaga pieczenia :) Im zimniejsze, tym lepsze, lekkie i smakowite, z owocami, jakimi tylko sie chce. Najlepiej smakuje prosto z lodówki.
Długo szukałam przepisu na taki najzwyklejszy sernik - bez wielu warstw, kremów, pieczonych blatów i skomplikowanych procedur. Znalazłam gdzieś w internecie - nie pamiętam już, gdzie, bo robię z pamięci :) wychodzi zawsze.



Składniki:
500g półtłustego twarogu - najzwyklejszego. Można dać do 750g, wtedy sernik będzie bardziej serowy
2 galaretki (np. cytrynowe)
1 galaretka (np. truskawkowa)
4 paczki herbatników typu Petit Beuree
2 małe opakowania serka homogenizowanego waniliowego
1/2 szkl. cukru
1/2 szkl jogurtu lub śmietanki

Przygotowanie:
Najpierw rozpuszczamy 2 galaretki (UWAGA! Żeby sernik się ściął, trzeba rozpuścić je w mniejszej ilości wody, niż podane w przepisie. Na 2 galaretki wystarczy 0k. 3 szklanek wody) i czekamy, aż nam ostygną do temperatury pokojowej. W za pomocą miksera mieszamy ser, serek, śmietankę i cukier (jeśli serek homogenizowany jest bardzo słodki - co się zdarza - albo po prostu nie lubimy za słodkiego, z cukru można spokojnie zrezygnować). Do porządnie utartej masy serowej dodajemy galaretki. Dno kwadratowej blaszki wykładamy herbatnikami i ostroooożnie wlewamy masę serową. Jak jakiś herbatnik uciekł ze swojego miejsca, zaganiamy go z powrotem za pomocą palucha i wkładamy blachę do lodówki, żeby się wszystko ścięło. W tak zwanym międzyczasie rozpuszczamy pozostała galaretkę i tez czekamy, aż ostygnie (owszem, w robieniu tego sernika najgorsze jest czekanie :). Na masie serowej układamy ulubione owoce (ja najbardziej lubię truskawki) i zalewamy galaretką, po czym ponownie wstawiamy do lodówki. Godzina - dwie i można jeść :) Smacznego.