Długo szukałam przepisu na taki najzwyklejszy sernik - bez wielu warstw, kremów, pieczonych blatów i skomplikowanych procedur. Znalazłam gdzieś w internecie - nie pamiętam już, gdzie, bo robię z pamięci :) wychodzi zawsze.
500g półtłustego twarogu - najzwyklejszego. Można dać do 750g, wtedy sernik będzie bardziej serowy
2 galaretki (np. cytrynowe)
1 galaretka (np. truskawkowa)
4 paczki herbatników typu Petit Beuree
2 małe opakowania serka homogenizowanego waniliowego
1/2 szkl. cukru
1/2 szkl jogurtu lub śmietanki
Przygotowanie:
Najpierw rozpuszczamy 2 galaretki (UWAGA! Żeby sernik się ściął, trzeba rozpuścić je w mniejszej ilości wody, niż podane w przepisie. Na 2 galaretki wystarczy 0k. 3 szklanek wody) i czekamy, aż nam ostygną do temperatury pokojowej. W za pomocą miksera mieszamy ser, serek, śmietankę i cukier (jeśli serek homogenizowany jest bardzo słodki - co się zdarza - albo po prostu nie lubimy za słodkiego, z cukru można spokojnie zrezygnować). Do porządnie utartej masy serowej dodajemy galaretki. Dno kwadratowej blaszki wykładamy herbatnikami i ostroooożnie wlewamy masę serową. Jak jakiś herbatnik uciekł ze swojego miejsca, zaganiamy go z powrotem za pomocą palucha i wkładamy blachę do lodówki, żeby się wszystko ścięło. W tak zwanym międzyczasie rozpuszczamy pozostała galaretkę i tez czekamy, aż ostygnie (owszem, w robieniu tego sernika najgorsze jest czekanie :). Na masie serowej układamy ulubione owoce (ja najbardziej lubię truskawki) i zalewamy galaretką, po czym ponownie wstawiamy do lodówki. Godzina - dwie i można jeść :) Smacznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz