W życiu każdej Alquany przychodzą takie chwile, kiedy COŚ BY. COŚ BYCIE dotyczy zwykle zjedzenia czegoś słonego, ostrego, treściwego, iżby ciśnienie krwi nieco podnieść i kubeczki smakowe nakarmić. COŚ BYCIE niestety nie wybiera i czasem trafia na momenty, kiedy jest późno/lodówka pusta/gotować się nie chce. I tu przechodzimy do meritum.
Przepis znalazłam kiedyś na blipie, w czeluściach czyjegoś archiwum i w pierwszej chwili wydał mi się...dziwny. Jednak będąc fanką wszystkich składników z osobna, naturalnie zaciekawiło mnie, jak w zasadzie może smakować połączenie. Smakowało BOSKO.
Nazwa wymyślona na poczekaniu, może ktoś ma lepszą?
Składniki:
- pół szklanki kefiru. Ja jestem kefirowym hardkorem i bardzo lubię te marki Robico lub takie sprzedawane w szklanych butelkach - odpowiednio grudziaste, glutowate i kefiraśne. Jednak jeśli ktoś nie lubi takich - dowolna marka da radę.
- pół szklanki soku pomidorowego. Dobry jest każdy, który nie smakuje jak zlewki z pomidorowej, polecam Tymbark.
- łyżka dobrej oliwy z oliwek
- kilka kropel tabasco
- sól, pieprz
Przygotowanie
Cóż mówić - wlewamy jedno w drugie, dodajemy oliwy, doprawiamy tabasco, solą i pieprzem. Niedokładnie mieszamy - parę ruchów łyżką starczy. I tyle.
Smacznego!
środa, 18 listopada 2009
poniedziałek, 19 października 2009
Makaron w sosie z sera pleśniowego
Ten przepis jest autorstwa mojej mamy, która lubi ser pleśniowy typu "Lazur". Ja nie lubię, a ta potrawa to jedyna opcja, w którym go zjadam, i to nawet ze smakiem. Ktoś może kojarzyć taki makaron z reklam Lubelli - dementuje jakobym zżynała, nasza wersja była pierwsza :)
Składniki:
- Makaron razowy, najlepiej typu świderki (liczy się, by sos miał się do czego przykleić :)
- Pół kostki serka topionego, jakiego kto lubi
- Pół "klina" sera pleśniowego typu "Lazur" - z niebieską pleśnią
- Trzy łyżki śmietany 18%
- Garść zielonych oliwek
- przyprawy i zioła
Przygotowanie:
Makaron razowy gotuje się długo, więc nastawiamy go wcześniej, żeby się nie okazało, że sos juz gotowy, a z makaronem jesteśmy w ciemnej dupie. Do małego rondelka nakładamy śmietanę, grzejemy chwilę, żeby była ciepła mieszając drewnianym narzędziem. Wrzucamy pokrojony w kawałki serek topiony, mieszamy zawzięcie aż się rozpuści. Następnie dokładamy do tego lazura, mieszamy jeszcze bardziej zawzięcie (mazidło lubi się przypalić w sekundę), dosypujemy przypraw do smaku (dobrze sprawdza się biały pieprz). Zostawiamy sos na mniumnim ogieńku żeby sobie gęstniał, w tym czasie kroimy oliwki w plasterki i odcedzamy makaron. Polewamy razowca sosem, wrzucamy oliwki, posypujemy sproszkowaną prowansją - i smacznego :)
poniedziałek, 21 września 2009
Krabowa zapiekanka
Przepis na zapiekankę powstał przypadkiem, bo byłam głodna, więc użyłam wszystkiego co się walało po lodówce. Zapiekanka okazała się smaczną i weszła do kanonu moich potraw na okazję "mam gości, goście lubią zjeść dobrze i nie przejmują się jak wygląda to, co jest na talerzu". Wbrew pozorom paluszki krabowe nie są drogie i są w supermarketach, kosztują zaś około 3zł za 7-paluszkową paczkę.
Składniki:
Naczynie żaroodporne, raczej z tych głębszych
Pół paczki makaronu (polecam świderki lub kolanka)
5 paluszków krabowych
Pół paczki mrożonego szpinaku / pęczek świeżego
Puszka tuńczyka
Pół puszki kukurydzy konserwowej
Żółty ser
Śmietana 18%
Czosneczek
Przygotowanie:
Nastawiamy makaron wedle przepisu na opakowaniu. W międzyczasie na patelni rozmrażamy i podduszamy szpinak z dodatkiem rozgniecionego czosneczku. Paluszki krabowe kroimy na nieduże kawałki, tuńczyka odsączamy z oleju lub wody, kukurydzę takoż. Wrzucamy wszystko do szpinaku, mieszamy i podgrzewamy nieco. Zdejmujemy z ognia, odczekujemy chwilkę i dodajemy śmietanę (nie lejemy na gorącą patelnię, bo nam się zważy), mieszamy aż do uzyskania satysfakcjonującej nas konsystencji sosu.
Makaron odcedzamy, mieszamy z sosem, przekładamy do naczynia żaroodpornego, posypujemy warstewką tartego sera, przykrywamy i wkładamy do nagrzanego do 180°C piekarnika na 10min. (albo aż nam się ser na wierzchu rozpuści)
Gorące przekładamy na talerze i jemy czemprędzej :)
Taka porcja starczy na dwie b. głodne osoby, w porywach do 4 średniogłodnych . Kiedy robię dla siebie, zwykle połowę zostawiam do odgrzania w piekarniku na dzień następny - nie traci nic ze smaku.
Składniki:
Naczynie żaroodporne, raczej z tych głębszych
Pół paczki makaronu (polecam świderki lub kolanka)
5 paluszków krabowych
Pół paczki mrożonego szpinaku / pęczek świeżego
Puszka tuńczyka
Pół puszki kukurydzy konserwowej
Żółty ser
Śmietana 18%
Czosneczek
Przygotowanie:
Nastawiamy makaron wedle przepisu na opakowaniu. W międzyczasie na patelni rozmrażamy i podduszamy szpinak z dodatkiem rozgniecionego czosneczku. Paluszki krabowe kroimy na nieduże kawałki, tuńczyka odsączamy z oleju lub wody, kukurydzę takoż. Wrzucamy wszystko do szpinaku, mieszamy i podgrzewamy nieco. Zdejmujemy z ognia, odczekujemy chwilkę i dodajemy śmietanę (nie lejemy na gorącą patelnię, bo nam się zważy), mieszamy aż do uzyskania satysfakcjonującej nas konsystencji sosu.
Makaron odcedzamy, mieszamy z sosem, przekładamy do naczynia żaroodpornego, posypujemy warstewką tartego sera, przykrywamy i wkładamy do nagrzanego do 180°C piekarnika na 10min. (albo aż nam się ser na wierzchu rozpuści)
Gorące przekładamy na talerze i jemy czemprędzej :)
Taka porcja starczy na dwie b. głodne osoby, w porywach do 4 średniogłodnych . Kiedy robię dla siebie, zwykle połowę zostawiam do odgrzania w piekarniku na dzień następny - nie traci nic ze smaku.
niedziela, 13 września 2009
Pieczony Kartofelek
Jako, że mam chwilę czasu, będzie coś prostego. Przepis zwędziłam Chudej i trochę podrasowałam, bo lubię komplikować sobie proste rzeczy :) Lubię takie ziemniaki jako dodatek do potraw, bo odpada mi obieranie, którego nie znoszę - inna kwestia jednak, że robią się dość długo, więc nastawiam je zanim zacznę główną część obiadu.
Składniki:
Brytfanka/naczynie żaroodporne
1/2 kg pomiernie dużych i pomiernie starych ziemniaczków
Olej
Zioła
Przyprawy
Przygotowanie:
Ziemniaczki myjemy z ziemi i syfu wszelakiego w zlewie, kroimy na nieduże kawałki. Brytfankę smarujemy olejem, wrzucamy do niej kawałki ziemniaków, posypujemy ziołami i przyprawami (ja lubię prowansalskie, dużo czosneczku i nieco papryki, ale można sypać podług gustu i smaku) oraz solą, lejemy po wierzchu jeszcze olejem i miąchamy wszystko, żeby nam się ziemniaczki dokładnie ze wszystkich stron przyprawami i tłuszczem pokryły.
Wkładamy brytfankę do nagrzanego do 200°C piekarnika i trzymamy tam ok. 40 minut. Kiedy ziemniaczki będą już miękkie w środku, można wyjąć i jeść :)
Do ziemniaczków dobrze pasuje sos czosnkowy w najprostszej możliwej postaci - 3 części jogurtu, 1 część majonezu, ząbek czosnku.
Smacznego :)
Składniki:
Brytfanka/naczynie żaroodporne
1/2 kg pomiernie dużych i pomiernie starych ziemniaczków
Olej
Zioła
Przyprawy
Przygotowanie:
Ziemniaczki myjemy z ziemi i syfu wszelakiego w zlewie, kroimy na nieduże kawałki. Brytfankę smarujemy olejem, wrzucamy do niej kawałki ziemniaków, posypujemy ziołami i przyprawami (ja lubię prowansalskie, dużo czosneczku i nieco papryki, ale można sypać podług gustu i smaku) oraz solą, lejemy po wierzchu jeszcze olejem i miąchamy wszystko, żeby nam się ziemniaczki dokładnie ze wszystkich stron przyprawami i tłuszczem pokryły.
Wkładamy brytfankę do nagrzanego do 200°C piekarnika i trzymamy tam ok. 40 minut. Kiedy ziemniaczki będą już miękkie w środku, można wyjąć i jeść :)
Do ziemniaczków dobrze pasuje sos czosnkowy w najprostszej możliwej postaci - 3 części jogurtu, 1 część majonezu, ząbek czosnku.
Smacznego :)
czwartek, 3 września 2009
Muffiny a la Karolin
Przepis na poniższe muffiny wynalazła w czeluściach kulinarnych tradycji Karolina, więc to jej należy składać gratulacje w razie sukcesów lub zażalenia w razie niepowodzeń ;)
Ja przepis przejęłam i od dawna już wykonuję niezliczone wariacje na jego temat, bo jest banalnie prosty, szybki i jeszcze nie zdarzyło się, żeby się nie udał. Jeśli więc dopiero zaczynacie swoją przygodę z wypiekami, będzie w sam raz.
Zaraz na wstępie muszę nadmienić, że w kwestii muffinów najtrudniejszym elementem nie jest wcale przygotowanie, ale forma. Problem można rozwiązać na kilka sposobów:
1. Najłatwiej kupić całą blachę z wgłębieniami, zwykle jest ich 6 lub 12. Polecam dobrze poszukać po sklepach lub na allegro, by nie przepłacić - ja swoją 12-muffinową, metalową blaszkę kupiłam za ~12pln i naprawdę nie ma sensu kupować droższej.
2. Można wydać trochę więcej kasy na formę lub foremki silikonowe. Są o tyle fajne, że bywają w rożnych kształtach no i muffiny "wychodzą" z nich bez większego trudu.
3. Niezłym rozwiązaniem jest wybranie się do pawlacza/na strych/do babci by poszukać/pożyczyć metalowe foremki do kruchych babeczek.
4. Jeśli już mamy formę, dobrze jest dokupić do niej niedużym kosztem papierowe "papilotki" (też na allegro, bywają w tesco, ale rzadko). Trzeba tylko uważać, by kupić te duże - ok 5cm średnicy w podstawie. Można nawet piec muffiny w samych papilotkach, bez foremek, ale wtedy są szersze niż wyższe :)
Jeśli znaleźliśmy formę, możemy brać się do pieczenia :)
Składniki (zwykle starczają na 12 standardowych muffinek):
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru (można więcej)
1 płaska łyżka stołowa proszku do pieczenia
szczypta soli
1 jajko
szklanka mleka
1/2 szklanki tłuszczu (rozpuszczone masło najlepsze, ale wszelkie oleje dają radę)
Wykonanie:
Osobno mieszamy składniki suche i mokre, potem wlewamy jedne do drugich i mieszamy łyżką, żeby nam się wszystko ładnie połączyło - nie miksujemy! Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni w skali C, smarujemy foremki tłuszczem (lub układamy w nich papilotki) i nakładamy ciasto, tak, by sięgało brzegów foremek. Wkładamy do piekarnika na 15 minut (lub do uzyskania ładnie wyrośniętych, przyrumienionych muffinek). Najlepsze są jedzone tego samego dnia :)
To jest ciasto bazowe, dobre, jeśli zamierzamy robić muffiny z polewą lub jeść je z masełkiem. Zanim połączymy składniki mokre z suchymi można dosypywać wszelkie ilości cynamonu, imbiru, przypraw do piernika, dolewać aromatów, syropów i alkoholi - wychodzi pysznie. Do ciasta można też dołożyć rodzynki, orzechy, suszoną żurawinę, morele, banany, świeże owoce w kawałkach, pokrojoną w kawałki czekoladę - co nam przyjdzie do głowy.
Ciekawym eksperymentem są muffiny na słono - nie dodajemy wtedy cukru, zastępując go nieco większą ilością mąki. Takie muffiny możemy zrobić np. ze szpinakiem, serem żółtym, pomidorami, mięskiem...
Zachęcam do eksperymentów, można się dzielić :)
Ja przepis przejęłam i od dawna już wykonuję niezliczone wariacje na jego temat, bo jest banalnie prosty, szybki i jeszcze nie zdarzyło się, żeby się nie udał. Jeśli więc dopiero zaczynacie swoją przygodę z wypiekami, będzie w sam raz.
Zaraz na wstępie muszę nadmienić, że w kwestii muffinów najtrudniejszym elementem nie jest wcale przygotowanie, ale forma. Problem można rozwiązać na kilka sposobów:
1. Najłatwiej kupić całą blachę z wgłębieniami, zwykle jest ich 6 lub 12. Polecam dobrze poszukać po sklepach lub na allegro, by nie przepłacić - ja swoją 12-muffinową, metalową blaszkę kupiłam za ~12pln i naprawdę nie ma sensu kupować droższej.
2. Można wydać trochę więcej kasy na formę lub foremki silikonowe. Są o tyle fajne, że bywają w rożnych kształtach no i muffiny "wychodzą" z nich bez większego trudu.
3. Niezłym rozwiązaniem jest wybranie się do pawlacza/na strych/do babci by poszukać/pożyczyć metalowe foremki do kruchych babeczek.
4. Jeśli już mamy formę, dobrze jest dokupić do niej niedużym kosztem papierowe "papilotki" (też na allegro, bywają w tesco, ale rzadko). Trzeba tylko uważać, by kupić te duże - ok 5cm średnicy w podstawie. Można nawet piec muffiny w samych papilotkach, bez foremek, ale wtedy są szersze niż wyższe :)
Jeśli znaleźliśmy formę, możemy brać się do pieczenia :)
Składniki (zwykle starczają na 12 standardowych muffinek):
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru (można więcej)
1 płaska łyżka stołowa proszku do pieczenia
szczypta soli
1 jajko
szklanka mleka
1/2 szklanki tłuszczu (rozpuszczone masło najlepsze, ale wszelkie oleje dają radę)
Wykonanie:
Osobno mieszamy składniki suche i mokre, potem wlewamy jedne do drugich i mieszamy łyżką, żeby nam się wszystko ładnie połączyło - nie miksujemy! Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni w skali C, smarujemy foremki tłuszczem (lub układamy w nich papilotki) i nakładamy ciasto, tak, by sięgało brzegów foremek. Wkładamy do piekarnika na 15 minut (lub do uzyskania ładnie wyrośniętych, przyrumienionych muffinek). Najlepsze są jedzone tego samego dnia :)
To jest ciasto bazowe, dobre, jeśli zamierzamy robić muffiny z polewą lub jeść je z masełkiem. Zanim połączymy składniki mokre z suchymi można dosypywać wszelkie ilości cynamonu, imbiru, przypraw do piernika, dolewać aromatów, syropów i alkoholi - wychodzi pysznie. Do ciasta można też dołożyć rodzynki, orzechy, suszoną żurawinę, morele, banany, świeże owoce w kawałkach, pokrojoną w kawałki czekoladę - co nam przyjdzie do głowy.
Ciekawym eksperymentem są muffiny na słono - nie dodajemy wtedy cukru, zastępując go nieco większą ilością mąki. Takie muffiny możemy zrobić np. ze szpinakiem, serem żółtym, pomidorami, mięskiem...
Zachęcam do eksperymentów, można się dzielić :)
Every journey requires the first step
Inaugurując nowego blogusia pierwszym postem, chciałabym jak na rozdaniu Oskarów wyjść na środek i zacząć od podziękowań :) Po pierwsze - Luce, której blog kulinarny zainspirował mnie do zmajstrowania własnego. Mimo, że może być on podobny w formie - bo ja też nie jestem kucharką wyjątkowo utalentowaną, nie lubię potraw przesadnie skomplikowanych i czasochłonnych - to jednak gotować lubię, lubię eksperymentować, próbować nowych rzeczy i smaków. I chciałabym się tym z potencjalnym Czytelnikiem podzielić - może i on wynajdzie coś nowego, zainspirowany :)
Po drugie, chciałabym podziękować Lisowi, który ofiarnie pogrzebał blogusiowi we flaczkach i wygląda on tak, jak obecnie :)
A po trzecie wszystkim, którzy mnie uczyli i dokształcali w sztuce kulinarnej i ciągle to robią - bo pewne rzeczy wcale nie są proste i oczywiste, zwłaszcza, jeśli się je robi pierwszy raz.
Potrawy zamieszczane tutaj nie będa trudne, z pewnością każdy da im radę. Postaram się w miarę możliwości ilustrować je zdjęciami, jeśli nie przy publikacji, to przy najbliższej okazji.
Życzę w takim razie smacznego ;]
Po drugie, chciałabym podziękować Lisowi, który ofiarnie pogrzebał blogusiowi we flaczkach i wygląda on tak, jak obecnie :)
A po trzecie wszystkim, którzy mnie uczyli i dokształcali w sztuce kulinarnej i ciągle to robią - bo pewne rzeczy wcale nie są proste i oczywiste, zwłaszcza, jeśli się je robi pierwszy raz.
Potrawy zamieszczane tutaj nie będa trudne, z pewnością każdy da im radę. Postaram się w miarę możliwości ilustrować je zdjęciami, jeśli nie przy publikacji, to przy najbliższej okazji.
Życzę w takim razie smacznego ;]
Subskrybuj:
Posty (Atom)